wtorek, 10 lipca 2012

4 kroki na lato czyli plan idealnej pielęgnacji

Hej! Wakacje to najgorszy okres dla mojej skóry i włosów, które się puszą, skóra się poci, jest wystawiana na słońce oraz cały czas podrażniana codzienną depilacją. Dlatego latem oprócz standardowej pielęgnacji dodaje jeszcze kilka produktów, które pomagają mi jakoś przeżyć te upalne dni. W końcu udało mi się uzbierać tyle produktów, aby można je było jakoś sensownie podzielić na kategorię. 
Pierwszym krokiem mojej idealnej letniej pielęgnacji jest ochrona ciała. Ważne jest nakładanie kremu z filtrem codziennie. Chroni on nas przed złym promieniowaniem. Używam tym razem sopot sun z ziaji, ale to się u mnie co chwile zmienia :) Gdy wystawiam się na słońce specjalnie, czyli opalam się na leżaczku, to smarowanie się czymś co zawiera filtr jest koniecznością, lubię też gdy  przyśpiesza opalanie. Bardzo spodobał mi się olejek z Kolastyny, kosztuje ok 10 zł, zawiera SPF 6 oraz przyśpiesza proces powstawania opalenizny, lubię też ten spray z ziaja, który pięknie pachnie. Takie produkty chronią nas oraz zapewniają nam długotrwałą, brązową opaleniznę. 
Ochrona twarzy jest priorytetem podczas słonecznych dni. Dla mnie idealna jest średnia ochrona czyli SPF ok. 15. Lubię krem olay, który ma właśnie taki poziom ochrony, nakładam go na większe wyjścia, kiedy używam bardziej kryjącego podkładu. Na cocdzień polubiłam się z kremem B.B z garniera. Na początku wydawał mi się on bezużyteczni, słaby poziom krycia, strasznie się po nim świeciłam, ale teraz w upalne dni bardzo mi odpowiada, przez zawartość filtrów. Miałam też ten filtr z laroche-posay do twarzy, ale jego SPF 50 było dla mnie absolutnie zbyt duże. 
Często zdarza mi się mimo wszystko spiec na ramionach, gdy pływam w basenie filtry spływają razem z wodą, a ramiona są narażone na promieniowanie. W tym przypadku idealnie sprawdza się łagodzący krem z Laroche-posay, jest on dosyć drogi, ale ja kupiłam go na bardzo dużej promocji w aptece. Dobrze nawilża spieczoną sórę i chłodzi. 
Mimo moich słonecznych starań, nogi często pozostają blade jak ściana. W tym wypadku należy sie posiłkować czymś co nada im kolor. Od roku mam olejek z Body Shop, który poprostu kocham, ślicznie wygląda na opalonej skórze, nadaje jej również delikatny efekt muśnięcia słońca. W poprzednim poście pisałam o moim nowym nabytku, rajstopach w sparyu z Sally Hansen, on to już jest naprawdę mocny, daje efekt mocnej opalenizny. Dobrze rozsmarowanych daje cudowne i długotrwałe efekty, niestety może robić nieznośne smugi. Zapomniałam też zrobić zdjęcie mojemu samoopalaczowi z DAX cosmetics w piance. Jest to jeden z lepszych samoopalaczy, daje bardzo ładny kolor. Zdarzył mi się również z nim mały wypadek, zaraz po posmarowaniu sie nim umyłam ręce i strzepałam je, nie zauważyłam, że krople wody spadły mi na nogi nim wysmarowane. Rano obudziłam się z zaciekami od wody. Co mnie też w wszystkich samoopalaczach denerwuje to okropny zapach, nie obędzie się bez porannego prysznica. 
Mam nadzieję, że spodobał się wam zbiór moich ulubionych wakacyjnych kosmetyków.
Pozdrawiam!