piątek, 14 lutego 2014

Anty-walentynkowy makijaż

Na wstępie może powiem, że nie jestem żadnym przeciwnikiem obchodzenia walentynek. Nie miałabym nawet nic przeciwko gdyby każdego dnia można było obchodzić walentynki i wręczać je bliskim nam osobą :). Zdecydowałam się na zrobienie takiego makijażu, bo po raz pierwszy od wielu wielu lat będę spędzać ten dzień miłości jako...singiel. Nie jest mi z tego powodu kompletnie smutno, jestem silną młodą kobieta i nie potrzebuje żadnego faceta wokół siebie (gówno prawda). Wiem, że wiele z was pewnie też tak uważa i walentynki spędzacie u boku swoich przyjaciółek lub... nie wiem...w klubie? Więc właśnie dla was jest taki makijaż. Zastanawiałam się nad zrobieniem mocnego smokey eye, ale moim zdaniem wyglądało ona bardziej jak desperacje wołanie o zwrócenie uwagi. Trafiłam na teledysk Lady Gagi "telephone" i stwierdziłam, że to jest makijaż dla silnej i pewnej siebie kobiety.


Jestem ciekawa, jakie są wasze plany na walentynki. Ja idę właśnie do fryzjera, wprowadzić jakąś delikatną zmianę w swoim wizerunku..a raczej podciąć rozdwojone końcówki. Wieczorem mam plan oglądać fimy z Kubusiem Puchatkiem, bo już od dawana miałam ochotę go zobaczyć.
Jeśli nie macie swojej walentynki, nie martwcie się, zawsze jest rodzina, pies... Jeśli jednak naprawdę nie macie nikogo bliskiego, to ja piszę się na to, żeby być waszą walentynką! Pamiętajcie, że miłość czeka za każdym krokiem, więc wynocha od komputera, bo co może być bardziej romantyczne niż poznanie swojej miłości w walentynki?
Pozdrawiam, całuski.

wtorek, 11 lutego 2014

Troszeczkę słodyczy... Muffinki

Hej! Nie wiem jak wy, ale ja kocham, kocham słodycze, zaraz po kosmetykach uznaje się za uzależnianą od słodyczy. Robiłam sobie wiele postanowień, aby nie jeść słodyczy, ale wytrzymywałam najwyżej miesiąc. Przyznam się, że gotować nie umiem, nie wiem, ale przerażają mnie ten ogrom przypraw technik i jest to dla mnie kompletnie czarna magia, ale jeśli chodzi o pieczenie ciast to naprawdę uwielbiam to robić. Zauważyłyście, że jeśli robi się ciasto czas sam przyjemnie się rozkłada? Zazwyczaj wszystko wystarczy zmiksować, próbować (czyt. wylizać miski i łyżki), wsadzić do piekarnika i posprzątać wszystko co upaprałyście podczas miksowania. Gdy ciasto jest gotowe można wyżyć się kreatywnie i je udekorować. Ah.. czy pieczenie nie jest cudowne? Próbowałam wiele przepisów na babeczki. Różne mąki, dodatki, sposoby pieczenia. Ale jeden, o dziwo bardzo prosty kompletnie podbił moje serce. Jest to przepis znanej pewnie wam Nigelli.
 Składniki:
250 gram mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
240 gram miękkiego masła
250 gram cukru
4 łyżki kakao
4 jajka
kilka łyżek mleka

 Wszystkie składniki prócz mleka miksujemy
Wlewamy mleko i nadal miksujemy do otrzymania jednolitej masy
Nakładamy do papierowych foremek, które wkładamy wpierw do metalowej formy
Pieczemy do wyrośnięcia i zarumienienia ( ja w 180 stopniach przed 17 minut)
Mmmmm! Uwielbiam, uwielbiam te babeczki! Lubię je poza tym, że są obłędnie pyszne i moim zadaniem nadawałyby się do sprzedawania w najlepsze kawiarni, to cudowne jest to, że składniki z jakich jej wykonuje zazwyczaj mam w domu. Nie znoszę kiedy, gdy mam ochotę zrobić sobie na szybko coś słodkiego i nie mam składników, żeby je wykonać. Nie wiem jak wy, ale ja lecę po następną muffinkę, bo jak patrze na te zdjęcia to ślinka mi cieknie. 
Miłego dnia/wieczoru! Pozdrawiam!

sobota, 8 lutego 2014

Zakupy w MAC

Hej! Miłego dnia.

Nie wiem czy tylko ja, czy wy też, ale jest jedna firma kosmetyczna. która sprawia, że mam gęsią skórkę na samą myśl o niej. Kilkakrotnie przychodziłam do ich sklepu z zaoszczędzoną stówką w portfelu i godzinami pytałam się pani która tam pracowała "a to do czego..a to..a to..?" Aż w końcu siadałam na ławeczce przed ich sklepem i rozmyślałam, czy naprawdę warto jest wydać te pieniądze na to. Zazwyczaj nic nie kupowałam, a kiedy zrobiłam się głoda wydawałam te pieniądze na zestaw w MacDonalds (zawsze jakiś mac). Jeśli byliście w sklepie mac we Wrocławiu zwrócicie uwagę jest w idealnym miejscu, aby siedzieć i ubolewać nad tym jak te kosmetyki są drogie. Ale pewnego dnia było inaczej... w tą środę po prostu weszłam do sklepu, pewna i wyprostowana i kupiłam...zupełnie inne rzeczy niż chciałam. Bo oczywiście sklep nie miał tych produktów które chciałam kupić (można się było tego spodziewać). Więc improwizując kupiłam...
Szminka cockney.
Wiedziałam, że mac ma szminki, które mają różne wykończenie, ale nie wiedziałam za bardzo na czym to polega. Chciałam kupić szminkę russian red, ale... wyglądałam w niej okropnie i wykończenie matt prawdopodobnie zupełnie nie jest dla mnie. Pani pokazała mi kilka innych czerwonych szminek i właściwie nie wiem dlaczego, ale chwyciłam tą i powiedziałam, że ją biorę. Wykończenie lustre jest delikatne i nawilżające, ale niestety nie trzyma się zbyt długo. Nie jestem przekonana do tej szminki, ale cóż.. może za dużo oczekiwałam od tych kosmetyków. Zastanawiam się nad tym, żeby ją oddać (można tak zrobić, jeśli ją już używałam?). Ale chyba muszę się po prostu uspokoić i przekonać się do tej szminki.
Paint pot w kolorze bare study, czyli taki jakby cień w kremie/baza od cienie. Jestem zakochana w tym kosmetyku, to jest właśnie mac kurde! Sam na powiekach wygląda cudownie, bo jest delikatnie perłowy, cienie wyglądają na nim świetnie plus.. jako jedyny, jedyny sprawia że moje cienie trzymają się mojej tłustej niestety powieki. I po raz pierwszy wracając wieczorem do domu nie musiałam podziwiać jak bardzo moje cienie zrolowały mi się na powiekach.
A więc mac mac, cudowny mac mój biały kruk kosmetyczny w końcu w mojej kosmetyczce, mój status w społeczeństwie w końcu można uznać za wyższy niż przedtem i co.. co dalej? Następne kosmetyki, następne wydane pieniądze na kosmetyki których tak naprawdę nie potrzebuje? Tak, bo mac uzależnia, już tworzę kolejną listę kosmetyków jakie tam kupię. Nie pytajcie mnie dla czego, bo... nie wiem.