niedziela, 4 grudnia 2011

So loose...

Witam! Dziś nieco luźniej, ostatnio naprawdę nie miałam czasu na pisanie bloga, nie będę się już wam tłumaczyć szkołą i innymi wymówkami, ale po prostu gdy miałam wolną chwilę, nie chciało mi się pisać. Ten post to taka paplanina... Nadchodzą święta, chce się do tego wydarzenia jakoś przygotować i poczuć atmosferę świąt. Więc postaram się w tym roku upiec pierniczki, nie umiałem znaleźć, żadnego ciekawego przepisu, bo te zwykłe nikt nie chce jeść. 
W głowie, mam tyle planów notek, na pewno pojawią się jakieś fryzury, paznokcie i oczywiście makijaże. Co do tych ostatnich, to mam mały problem, gdyż gdy wykonuje je na sobie mam problem ze zdjęciami, bo ciężka mi je wykonać, a gdy maluje kogoś, to bardzo się stresuje i nie wychodzi mi. 
Przeglądając moją szafkę z kosmetykami, doszłam do wniosku, że potrzebuje porządnych pędzli. Na pędzle hakuro czaiłam sie od jakiegoś czasu. Po obejrzeniu kilkunastu pozytywnych recenzji, postanowiłam je kupić. Cena również jest przystępna, w zależność od wielkości pędzla waha się od 15-40 zł, zatem 5 pędzli, mieszanych zapłacicie ok 100zł. 
Łapsko na numerkach, oczywiście! Od lewej : kulka H78 (świetny!) , ścięty H85 (świetny!), biały języczkowy  H79 (kuje :/)

Dokładna recenzja pędzli jeszcze się pojawi, ale jak to ze mną myślałam, że te pędzle mi wystarczą. Co prawda wystarczają, ale ja chce przetasować ich jeszcze więcej, i mieć większy wybór podczas makijażu. Nie chce wydawać mojego majątku na pędzle, ale również nie chce kupić pędzli które nie będą spełniać moich oczekiwać. Zbieram się od jakiegoś czasu do zrobienia zamawiania na stronie eye, lips, face czyli ELF'a, niektóre z tych pędzli również mnie ciekawią. Chociaż bardzo chciałabym spróbować pędzli Kozłowski. 
Do mojej kolekcji przybyło dużo produktów z essence. Miałam z nimi straszny problem, przeleciałam cały Wrocław za nimi i co znajdywałam? Marną szafę w której nic nie było. Kilkanaście kilometrów od mojego miejsca zamieszkania, w innym mieście otwarta została galeria handlowa. Nie byłam do niej za bardzo przekonana, co do ubrań to było przebrane, ale był wielki H&M z szafą kosmetyków oraz natura z dwiema wielkimi szafami essence i kobo.
Paznokcie na dziś:
-Sally Hansen Hard as Nails (base coat)
-Golden Rose, Paris nr 08
- Basic Travel colors,matt top coat
-Essence nail art nr 02, circus confetti
Bardzo mi się podoba ten efekt, niestety, zmywanie tego brokatowego lakieru to męka!
Moja kolekcja kosmetyków przeszła mają przeprowadzkę. Jeszcze niedawno, plątała się po cały domu, trochę w łazice trochę w pokoju. Aż w końcu nakłoniłam rodziców do kupienia mi komody w której będę mogła wszystko trzymać. Teraz wszystko jest w jednym miejscu, poukładane. Jedyne co mi nie odpowiada to to, że gdy maluje się rano mam problem ze światłem. Komoda jest przy oknie, gdy wstaję do szkoły jest ciemno, wspomagając się sztucznymi lampkami, każdy kolor jest przekłamany, wiec nie do końca wiem co robię :)


Uwaga, gdy na moim blogu będzie 100 obserwatorów, postanawiam zrobić Give Away!!! Wszystkie produkty mam już przygotowane, tylko czekam na tą magiczna liczbę. Mam dużo planów na notki, ale niestety często brak mi chęci i czasu, a gdy nic nie pisze oglądalność bloga natychmiast spada (ciekawe :P), więc postanowiłam rozpocząć serię, która będzie łatwa i przyjemna do wykonania ,a nazywać się będzie:
Zawsze interesowały mnie dawne gwiazdy kina, mody, piosenki. Postanawiam pisać o pięknych kobietach z "tamtych" lat, często zapomnianych, nieznanych. Będzie to dla mnie czysta przyjemność, a wy może poznacie osoby, które was do czegoś zainspirują.
Ostatnio zastanawiałam się, czy lepiej jest kupować kosmetyki czy ubrania. Nie lubię ślepo iść za modą, swój styl wole opierać na klasycznych strojach, ale inspirować kreacjami z filmów :). Po obejrzeniu filmików użytkowniczki FashionAbsorber postanowiłam wyszukiwać bardziej oryginalnych ubrań, dodatków  by komponować piękne oryginalne stroje. Kompozycji jest dziewczyny są naprawdę inspirujące, jest jedną z niewielu osób na YouTube, które oglądam od samego końca i mam nadzieje, że rozkwitnie nam kolejna wspaniała youtubowiczna z pasją :) 
Pozdrawiam!'

piątek, 18 listopada 2011

Make up, eye liner & brown

Kosmetyki które użyłam w makijażu:
1. Szminka Sally Hansen- natural beauty Pink Blossom
2.L'oreal Volume million nashes Black
3. Puder bambusowy
4. Bourjois Healthy mix serum 52 + Clarins 110 Honey
5. Basic eyeliner Kajalstift 10
6. Żel do brwi
7. Inglot integra 64 KI28CP
8. Konturówka w żelu Inglot 77matte
9. Baza pod cienie Virtual
10. Sleek Nude collection Au naturel 601
11. Benefit Scene Queen

Moją modelką jest Marysia z bloga StyleMary, ma ona przepiękną oliwkową cerę, ciemne obramowanie oczu i włosy. Makijaż jaki na niej wykonałam, podkreśla oko i naturalne piękno. Jedynym mocnym akcentem jest roztarty brązowy cień. Maria ma problem z makijażem, nie dla tego, że nie umie go wykonać, ale z tego powodu, że miała różnego rodzaju powikłania związane z używaniem kosmetyków które ją uczuliły. Starałam się w tym makijażu wybrać takie prudukty, które sama prze testowałam. Marysia po prawie całym dniu z pełnym makijażem nie miała żadnych problemów z oczami i cerą :D Jeśli chodzi o zdjęcia, to tym razem ich autorstwem nie jest mój chłopak, ale Miga z photobloga o tym samym tytule.


Nakładam podkład na twarz, zmieszałam dwa, gdyż Marysia ma odrobinę ciemniejszy odcień cery od mojej  i mój podkład był jej troszkę za jasny. Rozcieram palcami, bo jakoś nie lubię używać pędzli gdy maluje inne osoby, bo zawsze zostawię jakiś nie rozsmarowany fragment.


Nakładam bazę pod cienie. Ciemnym brązowym cieniem rysuje na powiece zarys "kociego oka".


Rozcieramy...rozcieramy, aż do uzyskania miękkiej linii.


Rozświetlamy kącik oka i łuk brwiowy perłowym białym cieniem.


No i kreska. Stara się zrobić lekko wysunięte kocie oko, kreski to chyba najtrudniejsza część tego makijażu. Jeśli wam nie wyjdzie, zawsze można użyć czarnej kreski i rozetrzeć ją.


Maskara, tuszuje tylko górne rzęsy. Jeśli jesteście fanatykami to możecie użyć sztucznych rzęs. 


Rozświetlasz na kości policzkowe, dla uzyskania pięknego połysku. 


Dodaje odrobinę szminki w naturalnym, zdrowym kolorze.


No i oto zadowolona Maria. Makijaż nie zajmuje dużo czasu, więc jeśli gdzieś się śpieszycie to taki makijaż jest naprawdę niezawodny. Wkrótce pojawi się więcej makijaży, gdyż znalazła się naprawdę niezła lista znajomych, które z chęcią oddadzą się w moje rączki. Pozdrawiam!

piątek, 4 listopada 2011

Biochemia Urody - Olej kokosowy i puder bambusowy.

Witam! Ostatnio, na ustach wszystkich są kosmetyki naturalne. Dziewczyny chcą zrezygnować ze szkodliwych składników, które znajdujemy w składach kosmetyków w wielu drogeriach. Ale nie chce się na ten temat rozpowiadać teraz, jeśli dobrze poszukacie, możecie znaleźć wiele informacji na ten temat, ja również zrobię o tym osobny post. Jeśli chodzi o Biochemię urody, jest to strona internetowa na której można kupić surowe produkty lub półprodukty kosmetyczne, odmierzone, które często same przygotowujemy w domowym zaciszu. Produkty przychodzą do nas w paczuszce z instrukcją krok po kroku, mieszadłami, miarkami Na stronie internetowej jest pełna oferta, oraz szczegółowe opisy produktów. Jednym moim zarzutem to tej firmy jest strasznie długi czas przesyłki, ok. 3 tygodni.

        Adres strony:

Olej kokosowy
Olej kokosowy, to produkt, który możemy używać do włosów ,twarz, ciała, nawet do gotowania. W temp. pokojowej jest on w postaci białego zastygniętego smalcu, który po lekkim rozgrzaniu zamienia się w olej. Przyjemnie pachnie kokosem, po nałożeniu na twarz zostawia tłustą warstwę, która po kilku minutach znika.  Olej kokosowy, nie jest mocno nawilżający nie poradzi sobie np. z bardzo suchymi nogami, łokciami, natomiast bardzo dobrze sprawdza się do twarzy, idealnie ją nawilża. Niestety zauważyłam, że po dłuższym stosowaniu cera robi się tak jakby odrobinę "szara".

Zdj. Olej kokosowy w temperaturze pokojowej.

Jeśli chodzi o działanie na włosach, to jestem bardzo zadowolona. Ja nakładam olej kokosowy na suche włosy przed umyciem, po wysuszeniu są miękkie i błyszczące. Ostatnio, czytając skład szamponów i odżywek nadających połysk napotkałam właśnie olej kokosowy. 

Puder bambusowy
Ja mam akurat wersję z jedwabiem. Jest to chyba jeden z najbardziej znanych produktów pochodzących z biochemii urody. Produkt jest transparenty na buzi, dobrze matuje, ale nie na długo, po kilku godzinach już można się świecić. Niestety mam problemy z aplikacją pudru, nie za bardzo nadaje się do tego pędzel, a obecnie nie posiadam żadnej gąbeczki. Mój puder przyszedł w małym słoiczku, na stronie internetowej biochemii urody można kupić pojemnik na puder, który ułatwia aplikację. Ja właśnie tak zrobiłam i bardzo tego żałuję, pudełeczko jest bardzo małe, więc tylko najmniejsze pędzle i gąbki dadzą radę wydobyć coś z zakrętki, która zresztą nie spełnia swego zadania jako zakrętka. Nie można domknąć dokładnie pudru.
Żałuję, że nie sprawiłam sobie jakiegoś innego pojemnika na puder.
Zdj. Puder bambusowy z jedwabiem w oryginalnych opakowaniach.

Podsumowując, z poroduktów ze strony biochemia urody, jestem w większości zadowolona. Myślę, że wypróbuje więcej produktów z tej strony i dam wam znać, Chociaż odpycha mnie trochę ta strasznie długa przesyłka.

Pozdrawiam!

czwartek, 13 października 2011

The Bruh Guard, co i jak!


Brush Guard to wielo funkcyjne "kubraczki" dla pędzli, pełnią one role ochronną, pomagają zachować kształt pędzla, ułatwiają suszenie. Ja nigdy za bardzo nie przejmowałam się pędzlami, myłam je, wieszałam na sznureczku do góry nogami, ale ostatnio kupiłam kilka droższych pędzli i niestety troszeczkę ucierpiały. Brush Guard kupiłam na allegro za ok. 20 zł, są dostępne różne wersje, tylko dla małych pędzli, tylko dla dużych, ale również zestaw mieszany i taki ja właśnie posiadam. Zdaje sobie sprawę, że na pewno słyszeliście już o tym wynalazku, nie jest on żadną nowością, mówiło już o nich wiele znanych blogerek i vlogerek, ale wiem, że wiele osób jeszcze o nim nie wie. Np. Jadwiga:
Chcieli byście, żeby tak było? Może bez takiej rewolucji w życiu ;), ale Brush Guard naprawdę ułatwia przechowywanie, czyszczenie pędzli. Do małych pędzli języczkowych produkt jest zbędny, ale do pędzli kulkowych, kabuki, czy pędzli do pudru, jest naprawdę niezbędny, jeśli chcecie, aby wasze pędzle służyły wam naprawdę długi czas. To co mi się podoba to, że ich wielkość jest zróżnicowana, ale równocześnie umieją sie dostosować, czyli np. jedną wielkością Brush Guard może spokojnie pasować do kilku pędzli różniących się mm w obwodzie. Nie wiem, co mogę na ten temat jeszcze napisać, pokaże wam zdjęcia, jak to u mnie wszystko wygląda:

Każdy Brush Guard jest luźno "uszyty" z grubych plastikowych nici, które uginają się pod ciężarem i idealnie dostosowują się do pędzla.
Pędzel kuleczkowy.

Pędzel do pudru


Pędzel kabuki

Na stronie Brush Guard www.thebrushguard.com, polecają suszyć pędzel w szklance.
Opakowanie w których przychodzi do nas produkt, jest kartonowe, a od wewnętrznej części jest opis oraz do jakich pędzli nakładki się nadają.

A wy co sądzicie o Brush Guard?
Pozdrawiam!

piątek, 30 września 2011

Recenzja szczotki Tangle Teezer

Witajcie, jestem pewna, że prawie każdy, kto odrobinę interesuje się kosmetykami lub ogląda filmiki dziewczyn na You Tube, spotkał się już produktem Tangle Teezer. Pan Shaun Pulfrey stworzył szczotkę, która bez bólu w mgnieniu oka rozczesuje włosy, nadaje im połysk oraz dzięki specjalnie zaprojektowane zęby flex ułatwiają poślizg. Używanie tego produktu jest zalecane szczególnie włosom zniszczonym, puszącym się, plączącym, wypadającym, jest dobra również dla dzieci gdyż nie szarpie włosów.
Niestety szczotka kosztuje ok. 60 zł, jej wykonanie nie jest zbyt solidne, jest to po prostu kawałek plastiku, włoski w niej wyginają się ,ale tylko od dość sporym ciężarem lub nieodpowiednim przechowywaniem (moje wygięły się podczas wakacji, gdy szczotka była zgnieciona w walizce).


 Jeśli chodzi o samo działanie szczotki, to niestety kilka rzeczy mnie zawiodło, a kilka zaskoczyło. Mianowicie, zupełnie nie zmniejsza wypadania włosów, naprawdę dużo ich znajduje się na szczotce po porządnym wyczesaniu. Szczotką tą można bardzo dokładnie rozczesać włosy, lecz zajmuje jej trochę czasu, żeby przebić się przez wszystkie ich warstwy (w szczególności jeśli ktoś ma bardzo grube włosy). Co najbardziej mnie zaskoczyło to połysk na włosach, który pojawia się po użyciu tej szczotki. Jest świetna do nakładania i rozprowadzania odżywki do włosów, lecz po takim zabiegu należy ją umyć (najlepiej starą szczoteczką do zębów), gdyż później może łapać brud. Jeśli chodzi o przeznaczenie jej dzieciom to spisuje się w 100%, moja mała siostrzenica nienawidziła rozczesywania włosów, ta gdy ktoś poczesał ją tą szczotką sama chodziła z nią i się czesała. Tangle teezer może być też używany jako masażer do głosy, jest to bardzo przyjemnie czucie i podobno stosowana w ten sposób systematycznie zwiększa porost włosów. Szczotka ma różne wersje kolorystyczne, oraz są jej różne rodzaje: przeznaczona dla dzieci z pojemniczkiem na gumeczki i spineczki, oraz wersja podróżna z nakładką zapobiegającą wyginaniu się włosków, zdjęcia modeli i filmy o tym produkcie znajdziecie na stronie internetowej: www.tangle-teezer.pl
Minusy:- Cena
- Słabe wykonanie
- Brak obiecywanego zmniejszenia wypadania włosów
- Ciężko ją umyć
Plusy:- Nadaje błysk włosom
- Bardzo dobrze rozczesuje
- Bezboleśnie pozbywa się pęków na włosach (jest prawie nie wyczuwalna)
- Może być używana jako masażer

Ja swoją szczoteczkę otrzymałam w prezencie, jeśli 60 zł nie jest dla was dużą ilością pieniędzy za już można powiedzieć kultowy produkt, to warto się skusić. Ja chciałam się skusić na jeszcze jedną tangle teezer, ale znalazłam w sklepie PRIMARK, świetną podróbkę tej szczotki ,która idealnie nadaje mi sie na podróż i do torebki:

  

Pozdrawiam!

czwartek, 1 września 2011

Lush haul...



Lush to firma zajmująca się kosmetykami naturalnymi, ręcznie robionymi. Filozofia firmy opiera 
się na prostych zasadach: kosmetyki produkowane są ze świeżych owoców i warzyw, naturalnych olejków i minimalnych ilości syntetyków z absolutnym wykluczeniem składników pochodzenia zwierzęcego czy testowanych na zwierzętach. Produkty są robione ręcznie, większość z nich nie jest pakowana oraz pozbawiona konserwantów. Lush sprzedaje swoje kosmetyki w rozsianych po całym świecie kilkunastu sklepach firmowych, niestety nie ma ani jednej placówki w Polsce. Kosmetyki te w naszym kraju można dostać jedynie przez internet, niestety po nieco wyższych cenach. Kupione prosto od producenta są już one dosyć drogie (ceny wahają się od 6 € do 15 € ). Ja swoje zakupy zrobiłam w Hiszpańskiem placówce Lusha, znajdujacej sie w centrum Madrytu.  Myślę ,że większość z was spotkała się kiedyś z tą firmą, chociażby w internecie.



Oto moje zakupy, opisze je wam zaczynając od lewego górnego rogu:

  • Szampony w kostce Resplandor i Godiva oraz pudełeczko na nie. Oby dwa maja zmiękczać włosy i nadawać im połysk i zapach.
  • Kula do kąpieli Vinilla fountain, kula która ma barwić wodę na lekko beżowy kolor, podczas kąpieli wyczuwa się przyjemny zapach pierników ,ma w środek wsadzoną laskę wanilii.
  • Bayby bot, jest to niebieski robot, kula do kąpieli ,barwi wodę na niebiesko, musuje i nadaje zapach
  • Hios y hojas, to najprawdopodobniej mydło, ten produkt jest dostępny tylko w Hiszpańskim lush, wiec nie znalazłam żadnych informacji na jego temat...
  • King of Skin, masło do ciała w kostce. Znany produkt Lusha, pociera się go o skórę i wytwarza on przyjeny zapach, nawilża.
  • La Citrica- mmm to również mało do ciała, pięknie pachnie cytrusami.
  • Miranda-mydło do ciała, ma bardzo przyjemny mydlany zapach. 
  • Lemsip- mydło kremowe, ma lekki zapach mango. 
  • Relajante magico- magik relaksu, przypuszczam ,ze to masło do ciała, ale mogę się mylić. Jeśli wiecie co to, napiszcie mi. 
  • Noubar- mydło do mycia. Przypuszczam, że to jakieś mydło lecznicze, zapach nie jest najprzyjemniejszy. 

Kiedyś zanim zrobiłam swoje wielkie zakupy w Lush miałam dwa produkty i kilka próbek
Odżywka do włosów American cream, którą średnio lubię ,ale podoba mi się jej zapach, uwielbiam jej używać zimą, kojarzy mi się z ciepłem i świętami. Oraz Dirty- pasta do zębów w kostkach, ma niestety posmak takiej rozgryzionej tabletki, ale piana jaką wytwarza podczas szczotkowania jest cudowna.


A wy, co sądzicie o firmie Lush?

sobota, 27 sierpnia 2011

I'll Be Back... and I'm

Wróciłam do Polski! Cała, ale niestety nie zdrowa, złapało mnie przeziębienie z którym chodziłam przez kilka dni w Hiszpanii. Światowe dni młodzieży nie były takie złe, fajne towarzystwo, lecz warunki mieszkalne nie za dobre, noce pod namiotami lub pod gołym niebem. Na dwa dni trafiłam z powodu choroby do mieszkania pewnej Hiszpanki. Wyspałam w miękkim łóżeczku, kiedy inni męczyli się na dworze podczas burzy, no ale widzieli wtedy Papieża. Hiszpania to naprawdę piękny i ciekawy kraj, ale nie podczas światowych dni młodzieży, kiedy wokół brud, ogrom ludzi i hałas. Widziałam trochę mało rzeczy: stadion Real Madryt, park Retiro (który jest naprawdę piękny), pałac królewski. Ciekawe czy skuszę się na kolejne JMJ za dwa lata w Rio De Janeiro.
 Wakacje już się niestety kończą, ale wcale się tym nie przejmuję ,gdyż zaczyna się moja ulubiona pora roku, jesień! W tym czasie moje serduszko bije mocniej, wszystkie zmysły się pobudzają i nabieram chęci do pracy. 

Jeśli chodzi o kosmetyki w Hiszpanii to lekko się zawiodłam, większość rzeczy była taka sama jak w Polsce. Gdy przeliczało się z euro na złotówki to szkoda było wydać każdego centa, wszystko było droższe niż u nas. Starałam się znaleźć sklepy nie dostępne w Polsce, było to dość ciężkie zadanie ,gdyż musiałam wertować mapę, pytać ludzi o drogę, a przede wszystkim męczyć mojego chłopaka o pomoc, no i oczywiście przekonać naszego opiekuna i całą grupę ,że warto pokonać 10 kilometrów do jakiegoś sklepu. W większości przypadków się udało. Odwiedziłam Lusha w którym zrobiłam ogromne zakupy, zwiedziłam Primark, drogerię z ogromną szafą Essence, sklep kiko, hiszpańskiego Mac'a, który był tańszy niż u nas, w dwóch ostatnich sklepach nic nie kupiłam, czego bardzo żałuję, gdyż oby dwa miały dosyć kuszące oferty. 
Już wkrótce pojawi się notka ze zdjęciami i opisem kosmetyków, gdyż stwierdziłam, że nie podobają mi się takie długie posty, wole podzielić je tematycznie.

sobota, 6 sierpnia 2011

Dość spore zakupy...

Będąc na codziennej przejażdżce rowerem, postanowiłam wstąpić do kilku drogerii, ale nie chciałam wydać zbyt dużo pieniędzy, ponieważ wolałam zaoszczędzić je na zakupy we Wrocławiu. Wydałam raptem ok. 60 zł. Wpadłam do schleckera i kupiłam krem do rąk, gdyż ostatnio naprawdę mi wyschły... Właściwie to wyschła mi tylko jedna ręka i w dodatku tylko jednym miejscu(??). Zawsze na tego typu problemy stosowałam neutrogenę i pomagała. Jednak po trzech wykorzystanych tubkach stwierdziłam, że kupię wersję bardziej skoncentrowaną. Na razie jestem średnio zadowolona... Gdy nałożę jej za mało nie nawilża, natomiast gdy za dużo ręce się od niej lepią. 


Podczas zakupu skusiłam się na zakup szminki z Maybelline, 
w odcieniu typu "nude". Mimo jej ciemnego koloru wygląda bardzo ładnie na moich ustach. Poza tym wreszcie, po kilku miesiącach zastanawiania i oglądania kupiłam kredkę z "Basic" w takim cielistym kolorze. Wydawało mi się, że nie będzie widoczna na linii wodnej, 
ale jest świetna! Wędrując dalej napotkałam na PEPCO, a tam… Kosmetyki IsaDory, N.Y.C, Astor, Bourjois i wiele innych w cenach od 4-16 zł. Oczywiście tam też nie odmówiłam sobie tej przyjemności 
i kupiłam sobie cień oraz błyszczyk z N.Y.C, a także szminkę z Sally Hansen. Następnie w małej drogerii znalazłam Lips Smackersa wiec też wzięłam, z kolei w chińskim sklepie musiałam kupić sobie nową spinkę, bo ostatnio pękła mi w niej sprężynka(swoją drogą była już cała zardzewiała - nie mam pojęcia jak to się stało). We wspomnianym chińskim centrum było też wiele dziwnych paletek, które miałam zamiar kupić... Na szczęście się powstrzymałam. Na końcu nabyłam bibułki matujące, które zawsze chciałam mieć.

Neutrogena, skoncentrowany krem do rąk -15 zł
Szminka maybelline 742 Luminous Beige - 16 zł
Kredka Basic 10 kajalstift - ok. 6 zł
Lips Smackers "sprite" - ok. 10 zł
N.Y.C błyszczyk 532A Cherry - 4,99 zł
N.Y.C mała pateka - 4,99 zł
Beauty formulas - bibułki maujące - ok. 13 zł
Sally Hansen szminka natural beauty Pink blossom 1039 - 4,99 zł

Oczywiście następnego dnia, podekscytowana okazjami w PEPCO od razu tam poleciałam kupić jeszcze kilka rzeczy. Czyli: kolejną szminkę z Sally Hansen(trafiłam idealnie w kolor, jest świetny), błyszczyk 
z Sally Hansen i cień IsaDora, bardzo ładny złoty kolorek świetny na lato(mega pigmentacja). Podczas, gdy ja zajmowałam się kosmetykami mój chłopak grzebał w filmach, także z wyprzedaży 
i znalazł film „Ameryka kontra John Lennon”, więc nie mogliśmy sobie odmówić jego zakupu. 

Kiedy w końcu wyjechaliśmy do Wrocławia, miałam zamiar kupić głównie rzeczy na wyjazd, gdyż za 4 dni wyjeżdżam, ale o tym za chwilę... Chciałam kupić sobie jakiś mały zestaw do twarzy, który mogę ze sobą zabrać i trafiłam w 10! Kupiłam zatem miniaturkę trzech kroków Clinique, którą zawsze chciałam mieć, ale jakoś nie planowałam ich zakupu. Odwiedzając Douglasa w celu kupienia lakierów z Revlon, już przy kasie zauważyłam te miniaturki i odłożyłam lakiery.
  

W H&M kupiłam małe kwiatki do włosów, mały zestaw do paznokci. 
I takie tam. Po powrocie do domu już dokupiłam niezbędne rzeczy, czyli peeling cukrowy, który muszę wykonywać codziennie, gdyż włosy wrastają mi od depilatora, oraz krem do depilacji, jest najlepszy do okolic bikini itd. No i mały Lactacyd… 

Krem do depilacji Joanna Sensual - 6,99 zł
Piling cukrowy Perfecta - 12 zł
Joanna piling kawowy - ?? zł
Joanna żel do mycia - ?? zł
Lactacyd - ?? zł
Zestaw trzech kroków Clinique - 29 zł
Szminka Sally Hansen sunbeam - 4,99 zł
Błyszczyk Sally Hansen Sheer Bare - 9,99 zł
Cień IsaDora 75 Gold light - 4,99 zł


(te zdjęcia robiłam sama, więc nie są takie super profesjonalne)



A tu z nieco innej beczki...
Film "Ameryka kontra John Lennon" - 12 zł
Kwiatki do włosów H&M - 9,99 zł
Lusterko ze szczoteczką H&M - 6, 99 zł
Mini zestaw do paznokci H&M - 6,99 zł
Wisiorek jaskułka I'am - 22,50 zł

No cóż, film za 12 zł...

10 sierpnia wyjeżdżamy, wraz z moim chłopakiem do Hiszpanii na Światowe Dni Młodzieży. Liczę na to, że zakupię tam jakieś fajne hiszpańskie kosmetyki... Wracamy 24 sierpnia(czyli jesteśmy tam dwa tygodnie), więc przez ten czas nie spodziewajcie się żadnych nowych notek, chyba, że dorwiemy gdzieś darmowy internet :) Ale gdy wrócę obiecuję opisać cały wyjazd, opowiedzieć o kolejnych kosmetykach 
i napisać coś o moim zamówieniu w Biochemii Urody, które z resztą dopiero co złożyłam.


Woda kokosowa kupiona w Piotrze i Pawle, przez mojego chłopaka. 
Mi osobiście nie przypadła do gustu, ale jemu zasmakowała i wypił ją całą. Mam zamiar kupić tą oryginalną, chociaż chłopak upiera się przy tym, że to właśnie ta jest oryginalna :)


A na koniec:

Piosenka tych wakacji... :D