niedziela, 30 listopada 2014

Kupic czy nie? Paletka Naked Urban Decay


Wszyscy o niej mówią i można powiedzieć, że jeszcze za nim trafiła oficjalnie do sklepów to było wiadome, iż będzie to kosmetyk który sprzeda się jak świeże bułeczki. Jak widać najprostsze często okazuje się najlepsze. Prosta paleta z cieniami do codziennego użytku, po prostu. Pamiętam kiedyś, gdy cała kosmetyczna cześć huczała o niej, ja nie miałam pieniędzy żeby ją sobie zakupić. Teraz gdy mogłam sobie na to pozwolić powiem wam, że paletka mnie nie zachwyciła. 

Pierwszym moim zarzutem będzie cena. Można powiedzieć, że za tyle cieni to jest to opłacalna inwestycja, moim zdaniem można tak powiedzieć np o paletkach Sleek. Cienie tu są o wiele mniejsze pojemnościowo niż tam. Jeśli chodzi o same cienie, to tak pigmentacja jest dobra i ładnie się ze sobą blindują oraz są dość unikatowe i muszę to przyznać tej palecie. 
Jedyne cienie, które nie podpadły mi do gustu to złoto i szarości, które ja generalnie nie za bardzo lubię. Opakowanie paletki jest bardzo ładne i przyjemne w dotyku, napis odrobinkę się zdziera. Pędzelek dodany do paletki jest średni, taki przeciętny. W pierwszych modelach paletki dodawano do niej kredki w kolorze czarnym i brązowym i to było naprawdę dobre rozwiązanie i w takim wypadku można uznać, że cena paletki nie jest aż taka przerażająca. Do zestawu dostajemy również bazę pod cienie, która jest naprawdę dobra, niestety na moich bardzo tłustych powiekach, makijaż wyczarowany paletką nie utrzyma się cały wieczór. 


Ale to co sprawia, że mimo wszystko najprawdopodobniej kupię kolejną i kolejną paletkę Urban Decay, to to uczucie po zakupie, że w końcu posiada się tego bestsellera kosmetycznego, wiem. że to chore ale tak niestety to u mnie wygląda. Kupuje kosmetyki dla samego uczucia ich posiadania. 
To co jest największym plusem tej paletki to to iż możemy wyczarować makijaż dzienny wieczorowy, do kościoła czy na potańcówkę praktycznie jedną paletką. Gdy gdzieś jedziemy, możemy ją zabrać i nie martwić się o nic więcej. 
Kupić czy nie: Mimo tych plusów, które ma ta paletka, mój rozmów podpowiada mi...nie warto. Myślę, że pójście do Inglota i skomponowanie własnej paletki cieni, które tylko wam odpowiadają np będzie lepszą inwestycją, czy zainwestowanie czy tańszą paletę cieni z brązami, których na rynku jest multum. Nie wiem czego się spodziewałam po tej paletce. Chyba jakieś kosmetycznej rewolucji. Jeśli natomiast jesteś kosmetycznym wariatem tak jak ja, to wiem, że wcześniej czy później kupisz tą paletę, a później następną i następną ;)



Piszcie co wy sądzicie o paletce Naked i czego "Kupić czy nie" chcecie następne. Pozdrawiam <3