Wróciłam do Polski! Cała, ale niestety nie zdrowa, złapało mnie przeziębienie z którym chodziłam przez kilka dni w Hiszpanii. Światowe dni młodzieży nie były takie złe, fajne towarzystwo, lecz warunki mieszkalne nie za dobre, noce pod namiotami lub pod gołym niebem. Na dwa dni trafiłam z powodu choroby do mieszkania pewnej Hiszpanki. Wyspałam w miękkim łóżeczku, kiedy inni męczyli się na dworze podczas burzy, no ale widzieli wtedy Papieża. Hiszpania to naprawdę piękny i ciekawy kraj, ale nie podczas światowych dni młodzieży, kiedy wokół brud, ogrom ludzi i hałas. Widziałam trochę mało rzeczy: stadion Real Madryt, park Retiro (który jest naprawdę piękny), pałac królewski. Ciekawe czy skuszę się na kolejne JMJ za dwa lata w Rio De Janeiro.
Wakacje już się niestety kończą, ale wcale się tym nie przejmuję ,gdyż zaczyna się moja ulubiona pora roku, jesień! W tym czasie moje serduszko bije mocniej, wszystkie zmysły się pobudzają i nabieram chęci do pracy.
Jeśli chodzi o kosmetyki w Hiszpanii to lekko się zawiodłam, większość rzeczy była taka sama jak w Polsce. Gdy przeliczało się z euro na złotówki to szkoda było wydać każdego centa, wszystko było droższe niż u nas. Starałam się znaleźć sklepy nie dostępne w Polsce, było to dość ciężkie zadanie ,gdyż musiałam wertować mapę, pytać ludzi o drogę, a przede wszystkim męczyć mojego chłopaka o pomoc, no i oczywiście przekonać naszego opiekuna i całą grupę ,że warto pokonać 10 kilometrów do jakiegoś sklepu. W większości przypadków się udało. Odwiedziłam Lusha w którym zrobiłam ogromne zakupy, zwiedziłam Primark, drogerię z ogromną szafą Essence, sklep kiko, hiszpańskiego Mac'a, który był tańszy niż u nas, w dwóch ostatnich sklepach nic nie kupiłam, czego bardzo żałuję, gdyż oby dwa miały dosyć kuszące oferty.
Już wkrótce pojawi się notka ze zdjęciami i opisem kosmetyków, gdyż stwierdziłam, że nie podobają mi się takie długie posty, wole podzielić je tematycznie.